Duch Hilarego Minca poluje na przedsiębiorców. Wzrost ryzyka prowadzenia działalności w Polsce.
Opublikowano: 05.03.2018 r.
Nowe zalecenia dla prokuratorów, by żądali przed sądami kar bezwzględnego więzienia za przestępstwa o charakterze gospodarczym muszą wzbudzać niepokój.
Za szkodę przekraczającą kwotę 200.000 zł prokurator ma żądać przynajmniej 3 lat bezwzględnego więzienia, przy szkodzie przekraczającej 1 mln zł żądana kara ma być nie mniejsza niż 5 lat, powyżej 5 mln zł – 7 lat zaś powyżej 10 mln zł prokurator ma żądać przynajmniej 10 lat bezwzględnego więzienia.
Z poglądem, że przestępcy powinni być ścigani i karani, zgadza się – poza, rzecz jasna, samymi przestępcami i lewicą bezbożną – każdy.
Czy jednak Polska to kraj, który gwarantuje rzetelność postępowania sądowego? Możemy mieć co do tego wątpliwości. I nie tylko my. Również sam „Miecz Sprawiedliwości” minister Ziobro powinien je mieć.
Fachowość i uczciwość polskich prokuratorów została wszak przez ministra Ziobro opisana dobitnie. I nie może się Ziobro tłumaczyć, że nie wie jak działa polska prokuratura. Nie może też kwestionować faktów które sam potwierdził.
Opisał również standardy jakie panują w polskich sądach. Tu też niewiedzą zasłaniać się nie może. Ani przyjętych tu założeń kwestionować.
A założenia są następujące. Polski wymiar sprawiedliwości nie gwarantuje ani uczciwego postępowania prokuratorskiego, ani sprawiedliwego procesu i wyroku.
Minister Ziobro wie, że prokuratorzy są dyspozycyjni, sędziowie działają (również wydając wyroki) bądź pod wpływem roztargnienia (sędzia Mirosław Topyła) bądź arefleksyjnie jak prof. Małgorzata Gersdorf, I Prezes Sądu Najwyższego. Ten beznadziejnie niski standard orzekania nie dotyczy więc jedynie prowincjonalnych sądów rejonowych ale całego struktury sądowniczej.
Potwierdza to Ziobro, potwierdza to rząd, potwierdzają to sami „arefleksyjnie roztargnieni”. Więcej – potwierdzają to opinie biegłych psychiatrów, jak w przypadku uniewinnionego ostatnio bohatera kasty sędziowskiej .
Skąd więc pewność, że domniemani przestępcy zostaną przez „arefleksyjnie roztargnionych” uczciwie osądzeni?
Pewności tej nie mamy. A jeśli już mamy jakąś pewność w tej niepewnej sytuacji to, że obiektywnego procesu sądowego spodziewać się nie możemy.
Jaki zatem cel ma ta propagandowa ofensywa i demonstracja siły, w sytuacji kiedy sami pomysłodawcy zakładają, że nie o sprawiedliwe karanie przestępców tu chodzi?
Wydaje się, że dwa. Pierwszy to pokazanie społeczeństwu socjalnemu, że jest wróg, my z nim walczymy a jak nam nie wyjdzie rządzenie krajem (a nie wyjdzie) to wiadomo kto jest temu winien.
Drugi to zastraszenie przedsiębiorców i skłonienie ich do akceptowania wszelkich posunięć władzy godzących w wolność i prawo własności. Alternatywą będzie ustawienie opornych na szachownicy władzy w roli pionka jako „przestępców gospodarczych”.
A to, że łatwo taki zarzut „udowodnić” tylko wzmacnia dyscyplinujący przekaz.
Jednego tylko Kaczyński, Morawiecki, Ziobro, Święczkowski i cała reszta ferajny nie przewidzieli. Mianowicie dalekosiężnych skutków swej polityki.
Osłabi ona skłonność do aktywności gospodarczej i podejmowania ryzyka ponieważ obniża prestiż społeczny przedsiębiorcy (przestępca w białym kołnierzyku) i niemal penalizuje każde gospodarcze niepowodzenie, które z reguły powoduje jakieś szkody w otoczeniu biznesowym upadającego przedsiębiorcy.
Spowoduje także ucieczkę najbardziej zdeterminowanych przedsiębiorców za granicę. I nie koniecznie musi się to wiązać z faktyczną migracją rodziny samego przedsiębiorcy. Instrumenty pozwalające na prowadzenie biznesu w Niemczech, Czechach, w Wielkiej Brytanii czy nawet Stanach Zjednoczonych bez konieczności emigracji to tych krajów są tak łatwo dostępne dla nawet najmniejszych przedsiębiorców, że należy spodziewać się nasilenia tego, i tak już trwającego od wielu lat, procesu. Z korzyścią dla gospodarek tych państw. I komfortu samych przedsiębiorców.
W końcu okaże się, że najbardziej dochodową działalnością w Polsce będzie robienie dzieci. Działanie skądinąd słuszne, jednak nie jako forma kreowania dochodu w rodzinie kosztem innych, ciężko pracujących obywateli.
Przypomina mi się historia sprzed ćwierć wieku. Otóż znajomy właściciel hurtowni poprosił mnie o wydłużenie terminu płatności za towar, bo miesiąc był kiepski, jest na minusie a musi jeszcze zapłacić jakąś zaliczkę na podatek dochodowy. Jaką zaliczkę, pytam, skoro jest na minusie.
Życia nie znasz. Wykażesz stratę – jesteś oszust. Przyjdą z kontrolą, która „musi coś znaleźć”. Koszty takiej kontroli – czas, nerwy, grzywna bądź wymuszona łapówka – są ogromne.
Zapłacenie podatku od nieistniejącego dochodu, wierz mi, jest mniej kosztowne.
Mija ćwierć wieku od opisanej sytuacji, 60 lat od upadku Hilarego Minca a mentalność polskich ministrów się nie zmienia.
A to Polska właśnie.