Jak zrestrukturyzować podatkowo nieściągalny dług i odzyskać część pieniędzy?
Opublikowano: 14.06.2012 r.
Przyjrzyjmy się jak taka transakcja mogłaby wyglądać.
Sprzedaliśmy kontrahentowi towar o wartości 100.000 zł netto. Wystawiliśmy fakturę na 100.000 + VAT, więc na kwotę 123.000 zł. Towar kupiliśmy za 80.000,- zł (koszty ogólne i transakcji pomijam, dla czytelności przykładu). Od kontrahenta powinniśmy zatem otrzymać 123.000 zł, z których 98.400 (80.000 + VAT) musimy oddać naszemu dostawcy, 4.600 do urzędu skarbowego z tytułu VAT oraz 3.800 z tytułu podatku od zysku. Pozostaje nam 16.200, którymi moglibyśmy się cieszyć. Moglibyśmy…
Nabywca jednak nie płaci, dostawca żąda od nas, i słusznie, zapłaty 98.400 zł, urząd skarbowy 4.600 (dyskusyjne) i 3.800 zł od zadeklarowanego zysku, którego w rzeczywistości nie mamy, bo księgujemy i rozliczamy się memoriałowo.
Problem jednak w tym, że zobowiązanie podatkowe to rzeczywistość materializująca się bardzo szybko w gotówce (bądź pukającym do drzwi komorniku) a zysk to tylko opinia księgowa…
I tym sposobem, miast mieć po transakcji 16.200 zł więcej w kieszeni, jesteśmy 106.800 na minusie. Jak zminimalizować tę stratę w krótkim okresie czasu bez rezygnacji z dochodzenia roszczenia w przyszłości?
Przedstawione wyżej rozwiązanie pozwoli nam uniknąć płacenia podatku od zysku i stworzy dodatkowa tarczę podatkową. O jakiej wartości? Policzmy. Mamy wierzytelność o wartości 123.000 zł. Dużej. By nikt nie zakwestionował nam wyceny jaką zastosowaliśmy przy sprzedaży wierzytelności możemy ogłosić nieformalny, mały przetarg na sprzedaż wierzytelności. Sposobów jest wiele, najprostszy to ogłoszenie na naszej stronie internetowej.
Nasza spółka z Delaware będzie prawdopodobnie jedynym chętnym by wierzytelność tę nabyć. Na przykład za 1.000 zł. To dużo pieniędzy, „drogą nie chodzi”, pozwoli np. zapłacić w terminie podatek VAT lub składkę ZUS. Argument nie do podważenia. Kto zakwestionuje nam nasze starania by Cezar dostał co swoje? No, chyba nie Cezar.
Osiągnęliśmy zatem przychód na transakcji w wysokości 1.000 zł. Niestety, koszty tej transakcji to kwota nominalna wierzytelności 123.000 zł. Oznacza to, że odnotowaliśmy stratę w wysokości 122.000 zł co daje nam, przy stawce podatkowej 19%, 23.180 zł tarczy podatkowej. A mówiąc prościej – możliwość odliczenia tek kwoty od podatku.
To nie pokrywa naszej straty. To jasne. W dalszym ciągu brakuje nam niemal 100.000 zł. Ale posiadamy przecież w spółce w Delaware wierzytelność wobec naszego dłużnika. Być może w przyszłości uda nam się ją korzystniej, niż mając nóż na gardle, sprzedać, być może uda się odzyskać część, bądź nawet całość wierzytelności wraz z odsetkami?
I przyjdzie mam wtedy zapłacić podatek od zysku. Zysku jednak realnego, zysku w gotówce, zysku, którego część bez problemu możemy przekazać Cezarowi. I to w momencie dla nas dogodnym, bo to my deklarujemy ile i kiedy zarobiliśmy na tej transakcji. A wobec faktu, że nasza spółka, pozostająca poza zainteresowaniem amerykańskich organów podatkowych, ma siedzibę również poza jurysdykcją polskiego fiskusa…